O tym wszystkim już było.
Teraz czas napisać o tych delikatnych, subtelnych i czasem łatwych do przeoczenia znakach, że jest już ciut lepiej, że pojawia się iskierka nadziei na wyjście z tej paskudnej sytuacji. I tutaj metafora nie zawodzi, jest piękna, zielona i wiosenna. Ekonomiści, politycy (zwłaszcza politycy), nawet niektórzy bardziej optymistyczni obywatele zauważają wyłaniające się tu i tam zielone pączki, brotes verdes, które zapowiadają, że idzie lepsze.
Oto kilka przykładów użycia w zdaniach:
Guindos promete ya que los ’brotes verdes' traerán nuevas bajadas de impuestos
Aún el 82% de la población no ve los 'brotes verdes' de Rajoy: ven mala o muy mala la situación económica
(Wciąż 82% społeczeństwa nie widzi „zielonych pączków” Rajoya, uważają, że sytuacja ekonomiczna jest zła lub bardzo zła)
Aparecen algunos brotes verdes en la economía española
Confiemos en que los brotes verdes acaben llegando
To tak naprawdę tylko moja interpretacja bez granic, być może wręcz nadinterpretacja. Wiem na pewno tylko tyle, że mamy przed sobą piękną przenośnię prosto z łona matki natury, obok której trudno przejść obojętnie bo w całej swej poetyckości jest niezwykle prozaiczna i bliska nam wszystkim. Wyczekujemy wiosny, wyczekujemy ciepłego deszczu, złotych promieni słońca, które ogrzeją nam policzki, wyczekujemy tych zielonych przebiśniegów, które w końcu przebiją się przez twardą, śnieżną skorupę. Niech wreszcie się skończy ta zima, ta grypa, katar, ciemność, ponure płaszcze, ciężkie czapki. Niech skończy się już ten kryzys… chcemy rzodkiewki! Chcemy szczypiorku!