Teksty z kolejnej, lipcowej odsłony akcji „W 80 blogów dookoła świata” pomogą Wam zaplanować co najmniej kilka letnich wieczorów. Może do kina? Może do wypożyczalni? Na pewno: na film! Tak jak co miesiąc, autorzy blogów językowych i kulturowych piszą na wspólny temat, tym razem o pięciu filmach w danym języku lub wyprodukowanych w kraju, którym się zajmują. Zapowiadają się więc ciekawe wielojęzyczne seanse!
Zdecydowałam, tak jak w przypadku
wpisu o książkach, napisać o filmach, które albo widziałam ostatnio, albo z jakiegoś powodu mile wspominam. Patrząc na tytuły, mamy tu prawdziwie wybuchową mieszankę
komedii, dramatu, terroru, a nawet science-fiction, mam więc nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Nie piszę o jakichś specjalnych nowościach (co ma swoje zalety jeśli chodzi o dostępność filmów), ale liczę na to, że nie wszystkie już znacie! Tytuły podaję po hiszpańsku, pojawiają się w porządku przypadkowym.
1. La caja Kovak (2006, reż. Daniel Monzón)
Produkcja hiszpańsko-brytyjska z gatunku science-fiction (bez statków kosmicznych). Amerykański pisarz sci-fi David Norton przyjeżdża na organizowane na Majorce sympozjum. Jest świadkiem serii tajemniczych samobójstw (między innymi swojej narzeczonej), które różne osoby popełniają bez wyraźnego powodu. Wszystkie następują zaraz po tym, gdy słyszą oni tę samą, smutną piosenkę. Norton poznaje Silvię, dziewczynę, która została cudem uratowana z samobójczej próby, choć mordercza piosenka wciąż ją prześladuje. Zostaje coraz bardziej wplątany w samobójczą intrygę, w której, jak się okazuje, sam odgrywa znaczącą rolę.
Film jest naprawdę świetny, trzymający w napięciu, zaskakujący, z pomysłem. Rozwiązanie zagadki samobójstw, piosenki i samego Kovaka na pewno nikogo nie zawiedzie. Mnie w tym filmie przyciąga przede wszystkim relacja jaka wytwarza się między wydarzeniami żywcem wziętymi z jakieś powieści sci-fi (samobójstwa powodowane piosenką) i samego pisarza, który przeżywa to o czym normalnie tylko by napisał. W jakiś luźny sposób kojarzy mi się z powieściami rosyjskich fantastów, którzy swój wybór gatunku literackiego prawie zawsze tłumaczą absurdalnością i „fantastycznością” sowieckiej rzeczywistości, w której przyszło im tworzyć.
2. Tesis (1996, reż. Alejandro Amenábar)
To już klasyka hiszpańskiego kina, film uwielbiany przez całe pokolenia, i już praktycznie vintage (jedną z kluczowych ról odgrywa pradawna kamera wideo, a bohaterowie oglądają filmy na kasetach vhs). Zaczyna się niewinnie: Ángela przygotowuje rozprawę doktorską na temat przemocy w filmach (wyobraźcie sobie poziom trudności takiej pracy przed rozpowszechnieniem się internetu!).

Przełożony Ángeli okrywa tajemniczą kasetę z filmem snuff i następnego dnia zostaje znaleziony martwy. (Filmy snuff to amatorskie nagrania pokazujące autentyczne tortury, gwatły lub morderstwa.. teoretycznie, ponieważ znane są przede wszystkim jako legenda miejska). Teraz Ángela i jej kolega Chema próbują dotrzeć do źródła filmu, przez co narażają się (zwłaszcza ona) na bycie kolejnymi ofiarami szalonego filmowca. Film ma klimat, trzyma w napięciu do samego końca i zapada w pamięci. Został nakręcony na kampusie madryckiego uniwersytetu Complutense gdzie wciąż niewiele się w wystroju zmieniło (potwierdziła to moja nie tak dawna wizyta), co dodaje mu autentyczności. Nie można również pominąć występującego tu Eduardo Noriegi, jednego z przystojniejszych hiszpańskich aktorów.
3. Katmandú, un espejo en el cielo (2011, reż. Icíar Bollaín)
Zupełnie z innej beczki (prosto z Nepalu), film o katalońskiej nauczycielce, która próbuje zrewolucjonizować szkołę podstawową w bardzo ubogiej dzielnicy Katmandu. Film właściwie niewiele ma wspólnego z Hiszpanią, chyba tyle, że powstał na podstawie powieści autobiograficznej hiszpańskiej nauczycielki (nie czytałam) i dzięki hiszpańskiej wytwórni. Gatunek można określić jako dramat, jakość: wystarczająco dobra, żeby zapełnić nam jakiś letni wieczór. Lubię filmy o życiu w azjatyckich krajach, zwłaszcza dokumentalne. Ten akurat nie jest dokumentem, ale na pewno w dużym stopniu odzwierciedla sytuację skrajnego ubóstwa dzieci i społeczności zepchniętej do zatłoczonych slumsów tylko dlatego, że uznaje się jej członków za ludzi gorszego gatunku (kasty). Sama historia nauczycielki też nie jest taka zła, młoda dziewczyna stara się jak może, żeby zapewnić nepalskim dzieciom przynajmniej podstawową edukację. Robi to z powołania i w akcie zadościuczynienia za błąd, który popełniła w swoim „poprzednim” życiu, w Hiszpanii. Jest również subtelny wątek romantyczny (niezbędny!), piękne widoki na Himalaje i, przeświecające przez to wszystko upomnienie, żebyśmy doceniali to co mamy.
4. Pagafantas (2009, reż. Borja Cobeaga)
Komedia z tych, na których naprawdę się śmiałam. Historia z życia wzięta, w której nieudacznik Chemita próbuje podbić serce argentyńskiej piękności, Claudii, podczas gdy ona widzi w nim tylko potencjalnego przyjaciela. W dodatku sama ma chłopaka! Desperackie próby podboju jakich podejmuje się Chemita pokazują nam raz jeszcze, że „w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”, życiową prawdę, którą najlepiej ogląda się z daleka, na ekranie.
Jak możecie zobaczyć w trailerze, film aspiruje przekazać prawdziwą historię, której w jakimś momencie
doświadczył każdy mężczyzna, zepchnięty do tzw.
friend-zone. Przy okazji nauczycie się raz na zawsze znaczenia wyrażeń takich jak
pagafantas czy
hacer una cobra.
5. Brujas de Zugarramurdi (2013, reż. Alex de la Iglesia)
Zacznijmy może od tego, że w głównych rolach zobaczymy Hugo Silvę i Mario Casas (dwóch guaperas hiszpańskiego kina). Film opowiada historię niezbyt głęboką, w której dwóch złodziejaszków, mały chłopiec i przypadkowy taksówkarz muszą się z całym klanem baskijskich wiedźm na kilka dni przez ich zlotem w imponującej grocie Zugarramurdi. Film nie jest straszny, chociaż pojawia się wiele makabrycznych żartów związanych z kanibalistycznym stylem życia czarownic, jakaś krew, jakieś krzyki, łażenie po suficie i składanie ofiar z ludzi, ale wszystko w gatunku groteski i przesady, przez co bardziej śmieszy niż przeraża. Zdecydowanie pozycja polecana dla zwolenników czarnego humoru (albo fanek Mario i Hugo!).
Kiedy już nasycicie się kinem hiszpańskim, odsyłam Was do innych blogów biorących udział w akcji, na pewno znajdziecie tam mnóstwo wartych obejrzenia tytułów. Linki pojawiają się według języków.
A może ktoś z Was pisze ciekawego bloga językowego lub związanego z kulturą jakiegoś kraju i chciałby do nas dołączyć? W takim przypadku piszcie na ten adres: [email protected]